Na samym początku zachęcam do pomocy Amelii, która zmaga się z potworną chorobą. Jej walkę z nowotworem można wesprzeć w tej zrzutce.
Z racji pracy w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Bystrzycy Kłodzkiej, Amelia jest doskonale znana pochodzącym z okolic artystom. Kimś takim jest Paweł Tur, który zanim zyskał ogólnokrajową sławę, pierwsze kroki stawiał między innymi w Bystrzycy Kłodzkiej.
Paweł Tur uwielbia być w nieprzerwanej interakcji z publicznością
Paweł Tur jest artystą bardzo energicznym i dynamicznym. Śpiewa i gra całym sobą, każdym fragmentem ciała i wręcz na każdym obszarze sceny. Dzięki temu jego występ był pełen bardzo pozytywnej energii. Dla fotografa to jednak spore utrudnienie. Nie chodzi o ustawianie ostrości, gdyż mój poczciwy Sony A9 nigdy nie ma problemu z auto focusem. Gorzej jednak z czasem naświetlania, gdyż w warunkach koncertowych ciężko wyśrubować ten parametr.
Plusem natomiast może być fakt, iż muzyk ustawił się blisko krawędzi sceny. Często można było łapać z nim kontakt wzrokowy i podziwiać można było niemal każdą mikro ekspresję na jego twarzy pełnej pasji.
Tegoroczna maturzystka, znana miejscowej publiczności. Dziewczyna o wielkim sercu, zawsze chętna do pomocy. Ona również uświetniła ten dzień swym występem solowym. Później pojawiła się na scenie. Paweł Tur stworzył z Zosią Wierszałowicz bardzo ciekawy, energetyczny duet. Wspólnie zaśpiewali utwór Wicked Game Chrisa Isaaka.
Ci, którzy znają moją twórczość wiedzą, iż kocham fotografię monochromatyczną. Paweł Tur na scenie zaprezentował prawdziwą gamę emocji. Z tego względu w post produkcji pokusiłem się o to, by lwia część tego reportażu była w czerni i bieli. Uważam, że monochrom to genialny sposób na przedstawienie emocji w kadrze i budowanie klimatu.
Radosna i urocza Zosia Wierszałowicz w odcieniach szarości
Fotografowałem moim ukochanym obiektywem ZEISS Batis 1.8/85, który podpięty był do wspomnianego Sony A9. Obiektyw ten uwielbiam za to, jak pięknie rysuje obraz. Poza tym jest bardzo lekki, co miało podczas tego koncertu znaczenie fundamentalne. Większość zdjęć wykonałem stojąc pod sceną wśród szalejącego tłumu. Aparat trzymałem w górze, wyprostowanymi rękami. Od dołu patrzyłem na ekran. Pozycja bardzo niekomfortowa. Tym bardziej, iż na reportażach zawsze korzystam z battery gripa.
Początkowo nie korzystałem z lampy błyskowej, gdyż był to koncert. Po pewnym czasie zdecydowałem się ją zapiąć. Wówczas ciężar mojego zestawu jeszcze wzrósł. Tym bardziej chwała marce ZEISS, że robi tak lekkie, choć profesjonalne, obiektywy. Zastosowana przeze mnie lampa to Quadralite Stroboss V1. Jej geniusz polega na bardzo prostej rzeczy. Ma okrągły palnik. Zakładam na nią dyfuzor - kopułkę. Tym samym robiąc zdjęcia poziome lub pionowe tylko zmieniam położenie palnika. Nie muszę dodatkowo bawić się dyfuzorem. Kształt światła również nie ulega zmianie, gdy zmieniam orientację całego zestawu.
Fotografia koncertowa i tym razem dała mi wiele radości. Dla fotografa bardzo ważny jest udany dialog ze sprzętem. Z całą pewnością tego wieczora wszystko grało jak powinno nie tylko na scenie. I tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Czasem jako fotograf czuję energię artystów na scenie. Może to moje urojenia lub lęki, ale zdarza mi się czuć lekką niechęć wykonawcy do fotografów. W przypadku Pawła było zupełnie inaczej. Biła od niego pozytywna energia i radość. Kilka razy jego wzrok spotkał się bezpośrednio z moim obiektywem i zderzenie to było pozytywne.